Mielczarski: skażona woda z elektrowni jądrowej Fukushima do Pacyfiku
prof. dr hab. inż. Władysław Mielczarski, Politechnika Łódzka
Od kiedy dotarła do mnie ta informacja zacząłem zbierać szczegółowe materiały, aby napisać artykuł o tym co dzieje się w elektrowni Fukushima po ponad 8 latach od katastrofy. W niedzielę (10.11.2019) zobaczyłem reportaż na TVN Turbo "Fukushima - wstęp wzbroniony", co przekonało mnie, że tym bardziej powinienem taki artykuł napisać.
Reportaż pokazany przez TVN Turbo jest bardzo profesjonalny. Dziennikarze pokazują jak wygląda elektrownia i otoczenie w osiem lat po katastrofie. Rozmawiają z kierownictwem elektrowni, które przyznaje, że obecnie głównym problemem jest skażona woda, ponieważ nie mają miejsca na nowe zbiorniki, ale największym problemem jest jak wydobyć materiały radioaktywne z trzech stopionych reaktorów. Do tej pory nikt nie wie jak to zrobić. Reporterzy nie zadawalają się oficjalnymi informacjami o braku wpływu katastrofy na zachorowalność na nowotwory, ale docierają do prywatnej kliniki, która pokazuje inne dane. Najbardziej poruszająca jest jednak rozmowa z ówczesnym premierem Japonii, który mówi jakim problemem była dla niego decyzja, kiedy władze elektrowni w dniu 15 marca 2011 r. (cztery dni po katastrofie) poprosiły o zgodę na wycofanie z terenu elektrowni pracowników zabezpieczających uszkodzone reaktory. Oznaczałoby to katastrofę całej elektrowni i realizację najgorszego scenariusza, jaki też był rozważany, ewakuację 50 milionów ludzi, w tym aglomeracji Tokyo. Polecam wszystkim ten bardzo profesjonalny reportaż.
Skażona woda. Z materiałów jakie zbierałem wynika, ze dalej nie ma przełomu w likwidacji awarii czy nawet ograniczaniu jej rozmiarów. Z okolicznych miejscowości ewakuowano ponad 160 tysięcy ludzi, a wielu miejscach radioaktywność jest tak wysoka, że w ciągu niecałej godziny można otrzymać dawkę promieniowania, która nie powinna być przekroczona w ciągu roku. Stopione reaktory (nr 1, 2 i 3) chłodzone są wodą i żeby nie dostawała się ona do wód gruntowych pod reaktorami zamrożono ziemię. Podobny tunel, aby zamrozić grunt pod rektorami, zbudowali górnicy z Donbasu w Czarnobylu. Choć skażona woda chłodząca stopione reaktory nie dostaje się do wód gruntowych, to trzeba tę wodę gdzieś składować. W tym celu zamówiono zbiorniki z których każdy jest w stanie zmagazynować 1300 m3 wody. Obecnie liczba tych zbiorników przekroczyła 1000 i zaczyna brakować miejsca na kolejne, tym bardziej, że trzeba magazynować około 150 m3 skażonej wody dziennie - Rys.1. To dlatego japoński minister środowiska mówił o konieczności wypuszczania skażonej wody do oceanu, tym bardziej, że nie ma pomysłu jak usunąć materiał ze zniszczonych reaktorów. Roboty tego nie zrobią, a ludzie tym bardziej. To może być problem na dziesiątki, o ile nie setki lat.
Skażona gleba. Awaria w elektrowni jądrowej Fukushima spowodowała skażenie gleby w promieniu od 10-20 km w zależności od kierunku wiatru. Ludność wysiedlono a okolica wygląda jak scenografia do filmów o wojnie atomowej. Pracownicy usuwający awarię zbierają skażoną glebę do plastikowych toreb i następnie z tych toreb formują duże ścięte stożki. Nie wiadomo, co dalej robić z tym torbami ze skażoną ziemią. Nie powinny być w otoczeniu elektrowni, ale również nikt nie chce tej skażonej gleby przyjąć na składowisko. Każda z tych toreb waży około 1 tony, a do tej pory zgromadzono już 120 milionów takich toreb - Rys.2. Trudno takie stosy dobrze zabezpieczyć i w dniu 12 października 2019 r. tajfun Hagibis oraz towarzyszące mu opady spowodowały zmycie około 17 takich toreb do lokalnych wód. Ile jeszcze takich toreb ze skażoną ziemią trzeba będzie zgromadzić i jak długo to potrwa nie wiadomo.
Skażony lotniskowiec. Amerykański lotniskowiec USS Ronald Regan wraz z szesnastoma innymi okrętami marynarki USA brał w 2011 roku udział w akcji pomocy humanitarnej dla Japonii dotkniętej trzęsieniem ziemi i tsunami. Operacja ta nosiła nazwę Tomadachi i miała na celu dostarczenie ludności Japonii dotkniętej katastrofą żywności i innych środków pomocy. Lotniskowiec stał zacumowany kilka mil od brzegu a helikoptery dowoziły pomoc z jego pokładu na ląd. Wiedziano wówczas o opadzie radioaktywnym, dlatego pokład lotniskowca był regularnie spryskiwany wodą z zamontowanych sprinklerów, która zmywała radioaktywny opad od oceanu. Jednak okazało się, że w pięć lat później pokład okrętu i szczególnie systemy wentylacyjne oraz główne silniki i generatory mają ślady skażenia.
Wnioski dla nas. Nie mamy co prawda pieniędzy na budowę elektrowni jądrowych, za to mamy program jądrowy od ponad 10 lat. Mamy też polityków, którym marzy się elektrownia atomowa i zabiegają u przyjaciół o pożyczki. Mamy też grupę ekspertów, wykształconych w energetyce jądrowej, którym marzy się budowa energetyki jądrowej, ale póki co zostaje tylko lobbying. Na portalach specjalistycznych każdego tygodnia ukazują się artykuły zachwalające energetykę jadrową, ale nikt z tych ekspertów nie napisze o Fukushimie, radioaktywnej wodzie czy glebie, a przede wszystkim o ludzkiej bezsilności kiedy dojdzie do awarii, a do tego zawsze dojdzie, bo to tylko urządzenia techniczne.

Rys. 1. Zbiorniki ze skażoną wodą w elektrowni Fukushima. Źródło: The Asahi Shimbun, Asia & Japan Watch

Rys. 2. Plastikowe torby ze skażoną glebą. Źródło: Beyond nuclear,
www.beyondnuclear.org

Rys. 3. Marynarze zmywają radioaktywny pokład lotniskowca Regan. Źródło: Stars&Stripes
Przypisy:
1 "The only option will be drain it [water] into the sea and dilute it" Yoshiaki Harada told a news briefing in Tokyo on Tuesday [10.09.2019], The Guardian, www.theguardian.com