Hitachi chce wycofać się z budowy elektrowni jądrowych w Wielkiej Brytanii
16.04.2013r. 10:19

Hitachi chce wycofać się z budowy reaktorów w Wielkiej Brytanii, co miałoby druzgocący wpływ na brytyjską politykę energetyczną. Japończycy mogą odstąpić od swych zamiarów, jeśli Londyn zmieni warunki umowy.
Ale nie chodzi tylko o pieniądze. Sytuacja diametralnie zmieniła się odkąd w Tokio urząd premiera objął Shinzo Abe, który jest zwolennikiem energetyki jądrowej i ogłosił program powrotu do niej. Do tej pory, po tsunami, które zniszczyło reaktory w Fukushimie, poprzedni gabinet uchwalił zamknięcie 54 japońskich elektrowni jądrowych. Spowodowało to jednak znaczny deficyt energii i zmusiło Japonię do kosztownego importu energii elektrycznej. Stała się ona trzy razy droższa niż w USA, co było mocnym ciosem dla japońskiej gospodarki i mieszkańców.
By poprawić bilans energetyczny, nowy rząd zdecydował o jadrowej reaktywacji. Wobec tego japońskie firmy nie muszą już szukać kontraktów za granicą. Dlatego szef Hitachi oświadczył Brytyjczykom, że koncern jest prywatną firmą, przez co nie jest absolutnie zobowiązany do budowy reaktorów na Wyspach. Być może taka wypowiedź ma na celu podbicie stawki. A są ku temu warunki po wycofaniu się niemieckich firm: E.ON i RWE. Teraz Japończycy monitorują rozmowy angielskiego rządu z francuskim EDF w sprawie budowy elektrowni jądrowejw Hinkley Point za 14 miliardów funtów.
Niewykluczone, iż Hitachi liczy na więcej. Na razie japoński koncern ma umowę na budowę 4-6 reaktorów po 5 mld funtów za każdy, które miałyby przez 60 lat zaopatrywać jedną czwartą Wielkiej Brytanii w energię elektryczną. Pierwsze z urządzeń powinno być podłączone do sieci w 2020 roku.
Wielka Brytania także zmaga się z deficytem energii i również zdecydowało się postawić na atom, niezależnie od rozbudowy sektora energii odnawialnej czy inwestycji w gaz łupkowy.